Minął właśnie pierwszy tydzień w nowej pracy w Irlandii i jest wreszcie okazja (piątkowy wieczór), żeby napisać parę zdań.
Szczęśliwie, w pierwszych dniach stycznia opadów śniegu nie było, więc lot i ogólnie cała podróż, aż do momentu dotarcia do mieszkania, odbyły się planowo i bez najmniejszych problemów.
Mieszkanie, które firma udostępniła nam na 1-szy miesiąc pobytu, okazało się bardzo przyjemną niespodzianką: 3 sypialnie, tyle samo łazienek, duży living room - ogólnie jest ze trzy razy większe, niż nasze mieszkanie w kraju. Żyć, nie umierać. Niestety, to tylko na pierwszy miesiąc, gdy już znajdziemy coś swojego, to trzeba będzie troche obniżyć standardy ;). Do tego mieszkamy tuż obok siedziby AOL, więc do pracy mam kilkanaście kroków.
W robocie powolutku wdrażanie się w projekt, przygotowuję sobie środowisko pracy i załatwiam różne formalności. Udało się zaaplikować o irlandzki PPS, teraz zostaje ustalenie tax credits, potem otwarcie konta w banku... Powoli też zaczynamy szukać mieszkania - rozglądamy się za czymś w okolicy (czyli centrum), aby zaoszczędzić kasę i czas na dojazdach. Z tych powodów pomysł wynajęcia domku właściwie upadł, ale może takie rozwiązanie będzie lepsze.
I wszystkio byłoby pięknie gdyby nie to, że już na samym początku rozchorowała nam się Ania. Listę polskich klinik w Dublinie miałem na szczęście już zawczasu przygotowaną, jednak jeżdżenie po lekarzach bez samochodu i w kompletnie obcym mieście do przyjemnych nie należy (NB: kurdę... tu na prawdę jeżdżą PO LEWEJ STRONIE!!!). W grę wchodzą tylko taksówki. Mamy za sobą już dwie wizyty, Ania ponad 3 dni na antybiotyku, na razie bez poprawy...
1 comment:
Paweł, kiedy kolejny 'update' z Dublinu? Czekam z niecierpliwością :-)
Post a Comment